Skorzystam
z okazji, że moja córeczka ucina sobie właśnie drzemkę i może pochwalę się Wam
co ostatnio przeczytałam, co właśnie czytam i co już na mnie czeka...
W tamtym tygodniu premierę miała najnowsza książka Marka Krajewskiego "Władca liczb".
Połknęłam ją oczywiście w półtorej dnia, co jest chyba najlepszą recenzją
świata. Jak zwykle tytuł książki Krajewskiemu się nie udał (nie mogę uniknąć
skojarzeń z kiepskimi horrorami klasy B), ale za to pełnokrwista kryminalna
zagadka - jak najbardziej. W Krajewskim nie można się nie zakochać. Już po
przeczytaniu pierwszej książki ("Śmierć w Breslau"), wiedziałam, że
"this is the beginning of a beautiful friendship".
Tym razem pisarz stworzył kolejny idealny przepis na
"pyszny" wieczór z książką. Ok. 100 kg detektywa Edwarda Popielskiego
w bonżurce i z papierosem w dłoni, korzystającego „z rad i sugestyj” swojej
kuzynki Leokadii vel Lodzi, 293 km2 Wrocławia z dawnych lat
(gratuluję znajomości topografii miasta – i to nie tylko współczesnej), duży
garnek ciętego dowcipu, odrobina nostalgii, moc kresowych zapożyczeń,
łacińskich maksym, "złotych myśli" rodem z półświatka ("muza,
która zeszła z Helikonu”, „ty Kauzyperdo”, „całuji rączki”, „paniagi szanownego”),
a to wszystko w historycznym sosie…mm…uwielbiam.
Teraz przyszła kolej na „Oszustki” Kerstin Ekman. Przeczytałam już jakieś siedemdziesiąt
stron i jak na razie nie jest źle, chociaż opinii nie mam jeszcze do końca
wyrobionej. Jest to kolejna szwedzka pozycja, po którą sięgnęłam (po „Zgorzkniałej
piździe” Marii Sveland) i mam trochę wrażenie deja vu…
Na swoją kolej czekają: „ości” Ignacego Karpowicza, „Nocne
zwierzęta” Patrycji Pustkowiak, „W Paryżu dzieci nie grymaszą” Pameli Druckman
oraz „Ostatnie dni dyktatorów” Diane Ducret i Emanuela Hecht.
Ups, poza tym to czeka na mnie pranie do rozwieszenia,
więc… do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie każdego śladu w mojej przestrzeni:)