Z
opóźnionym zapłonem, ale zawsze…
W
ostatnią niedzielę Nagrodę Nike otrzymał, ku zaskoczeniu wielu, Karol
Modzelewski za autobiografię „Zajeździmy kobyłę historii. Wspomnienia
poobijanego jeźdźca.” Czytając przez ostatnie miesiące wszelkie notki o pełnoletniej
już Nike nigdzie nie natknęłam się na artykuł, w którym faworytem byłby właśnie
Karol Modzelewski, a tu taka niespodzianka.
Po
obejrzeniu retransmisji rozdania nagrody, pierwsze co przyszło mi do głowy to
to, że pan Karol to niesamowicie skromny i ciepły człowiek. I to pomimo pełnego
cierpienia życiorysu. Nie wiem, jak wy, ale ja poza tym, że pan Karol to były opozycjonista,
nic o nim do tej pory nie wiedziałam. A tu okazuje się np., że urodził się w
Moskwie, a wychowywał się w radzieckim domu dziecka.
Dlaczego
jury wybrało akurat autobiografię? Tak sobie myślę, że może dlatego, że przez
ostatnie lata nagrodzono już wszystkie możliwe gatunki i style literackie, a
takiej typowej autobiografii jeszcze nie było. Oczywiście Jerzy Pilch, czy
Joanna Bator otrzymali Nike za powieści inspirowane własnym życiem, ale to nie
to samo. A może po prostu jest to najciekawsza książka z tegorocznego rozdania.
Mnie osobiście cieszy ta nagroda z dwóch powodów. Starsi ludzie pokroju pana
Modzelewskiego budzą we mnie niespotykanie ciepłe uczucia, a poza tym mam
kolejną pozycję na półce do przeczytania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie każdego śladu w mojej przestrzeni:)