Wśród
książek kiedyś mi polecanych znalazły się "Oszustki" Kerstin Ekman.
Kolejna skandynawska pozycja na mojej liście. Niestety muszę zaliczyć ją tylko
do tych dobrze się zapowiadających, a które niekoniecznie dobrze się udały.
Częściowe może to być winą przekładu na język polski, bo strasznie topornie
czytało się "Oszustki". Sam pomysł na temat bardzo ciekawy, ale w
praniu nie wyszło.
Tak
pokrótce, bo nie ma się na czym rozwodzić: bohaterkami książki są Lillemor Troj
i Barbro Anderson - w skrócie Babba, przez kilkadziesiąt lat jedna pisze
powieści (Babba), druga pomaga w ich redagowaniu, stanowi nieświadome źródło
pomysłów i wydaje je pod swoim nazwiskiem, korzystając z chwil sławy (udaje jej
się nawet zostać członkiem Akademii Szwedzkiej - czyli ma poniekąd swój wkład w
przyznawaniu Nagród Nobla), w końcu Babba decyduje się na wyjawienie światu
prawdy, co stanowi wątek główny "Oszustek".
Krótko
mówiąc: książka jest po prostu nudna, przebrnięcie przez nią - i to na raty -
zabrało mi ponad dwa tygodnie, co należy uznać za bardzo długi czas, chwilami
miałam ochotę przerwać czytanie, ale że z zasady tego nie robię (zawsze czytam
do końca, nawet jeżeli książka okazuje się być tragedią antyczną) - uff, udało
się. Czytając, miałam wrażenie, że autorka nie mogła się zdecydować, czy chce
napisać traktat filozoficzno-feministyczny, dramat psychologiczny, czy powieść
o kobietach, pisaniu, tworzeniu... Cóż... na pewno jest to książka o pisarzu, o
procesie tworzenia, szkoda tylko, że opakowanie stanowi niezbyt apetyczną
formę. Dodatkowo, postać Lillemor Troj jest postacią irytującą ponad wszelkie
normy, z kolei Babba jest zbyt mało barwna, jak na pisarkę (nawet anonimową).
Nie
polecam, "Oszustki" nawet czasu nie potrafią zabić w odpowiedni
sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie każdego śladu w mojej przestrzeni:)