„Niebko” Brygidy Helbig to opowieść
Marzeny o swojej rodzinie, jej korzeniach i historii, która wplątała ją w swoją
sieć. Nie jest to klasyczna saga rodzinna, jak nieustannie powtarza większość Google’owej
wspólnoty. Jeżeli ktoś poszukuje
sagi - proszę bardzo, znalazłam – „Saga
rodu Forsyte’ów”.
„Niebko” to nie tylko historia rodziny o
polsko-kresowo-niemieckich korzeniach, ale sprawa o poszukiwaniu własnej
tożsamości, o wychowaniu, o zagubieniu,
o zmianach społeczno-światopoglądowych.
Przed przeczytaniem nie wiedziałam czym
jest tytułowe „niebko”, chociaż miałam oczywiście pewne wyobrażenie. Okazuje się,
że „niebko” jest tym, czego się spodziewałam nie w sensie dosłownym, ale w alegorycznym
już tak. „Niebko” jest metaforą raju, może
raju utraconego, może raju nieodnalezionego, a może raju poszukiwanego. Na
pewno każdy z nas potrafi odnaleźć w zakamarkach swojej pamięci jakieś
wspomnienie z dzieciństwa… wspomnienie szczęśliwe… może trochę nieprawdziwe,
może trochę wymyślone… ale takie, które trzyma nas w ryzach w najtrudniejszych chwilach.
Mam takie wrażenie, że bohaterka „Niebka” właśnie na tym wspomnieniu oparła historię
poszukiwania własnego ja i że to wspomnienie „niebka” i nieustannie słyszalne
echa dzieciństwa spowodowały chęć poznania dziejów własnej rodziny. Ważne są
książki, które nie tylko opowiadają o losach stworzonych przez pisarza
bohaterów, ale takie, które można czytać na różne sposoby, przez pryzmat kraju,
w którym żyjemy, historii – naszej, Twojej, mojej, mechanizmów, które jak w zegarku
kierują losem pokoleń.
Polecam i tym, którzy wciąż poszukują, i
tym, którzy już odnaleźli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie każdego śladu w mojej przestrzeni:)