Od
momentu odkrycia Agathy Christie, uwielbiam kryminały. Kryminały różne,
klasyczne, bardziej i mniej skomplikowane, historyczne, obyczajowe, te nazywane
niewiadomo dlaczego thrillerami. Agatha Christie, Marek Krajewski, Charlotte
Link, Arthur Conan Doyle (klasyka!), Czubaj, Akunin, Larsson… a na dzisiaj
Miłoszewski.
Panie
i panowie, przedstawiam ostatnią część trylogii Zygmunta Miłoszewskiego o
białowłosym prokuratorze Teodorze Szackim - „Gniew”. „Wiencej już chyba nie bedzie”, jak mawiał
klasyk. Podobno. Patrz: zakończenie. Bo jak wiadomo, gdy zapowiadamy koniec
historii, nagle sprzedaż wzrasta i wydawca chce więcej.
Do
rzeczy. Przeczytałam w niecałe dwa dni, czyli rzec by można, iż książka wciąga,
jak ruchome piaski. I nie możesz się wydostać. Z Olsztyna, z Warmii. Tam
właśnie Miłoszewski zaprowadził Szackiego na ostatnie lata prokuratorskiej
służby. O fabule nie mogę za bardzo pisać, bo może ktoś nie przeczytał jeszcze,
a chce. Nie będę więc psuć zabawy. Krótko i na temat powiem tylko tyle:
interesująca intryga, ciekawy wątek rodzinno-osobisty Szackiego, nowa, intrygująca
postać asesora Edmunda. Co zaś najważniejsze motyw przewodni powieści stanowi
problem przemocy domowej, przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej,
ukrywanej, nieodkrytej, niewidzialnej i niewidzianej. Polecam lekkie pióro, ale
w ważnej sprawie.
P.S.
Na początku 2015 r. odbędzie się premiera filmu Borysa Lankosza „Ziarno prawdy”
– adaptacja drugiej części trylogii o Szackim. Już nie mogę się doczekać z
kilku powodów: „Rewers” Lankosza to arcydzieło, Miłoszewski jest współautorem
scenariusza, główną rolę gra Robert Więckiewicz (uwielbiam!), Jacek
Poniedziałek jako profiler Klejnocki (bosko!).
Tez czekam na film pozdr
OdpowiedzUsuń